Jarek należy do kategorii: „ongiś młody”, czyli po osiemdziesiątce. Nikomu niczego nie zazdrości. Ważne, że zawiść rozumu mu nie odbiera, choć nie ma nic, nawet roweru.
-” I hulajnogi też nie mam, żeby była jasność, ale pojazd mam. Ha, ha, jest nim wózek na zakupy, którym przywożę dużo warzyw, bo wbrew opinii o mężczyznach, mięsożercą nie jestem. Ale suszone larwy mączlika próbowałem, a to też mięso” – mówi o sobie.
Zabawki techniczne to on ma w nadmiarze, ponieważ uważa, że jest z pokolenia, któremu chce się robić, naprawiać, budować. Jarek to również przypadek na łzy deszczowe, bo tonąc w uśmiechu, przeprasza, że pada. Gdyby od niego zależało, deszcz padałby jedynie nocą, a dzień w dzień skąpany byłby w słońcu. Rozdawacz uśmiechów i dobrych uczynków. Zawsze pyta, czy komuś zamka nie wprawić, gniazdka nie zmienić, żelazka nie naprawić. I chociaż komputera nie naprawi, to inne urządzenia nie stanowią problemu. Codziennie wychodzi z domu, by być bliżej ludzi, pomagać innym i cieszyć się każdą chwilą, która mu została.